Warsztaty fotografii ślubnej – a raczej,  jak  wyglądają takie warsztaty od kuchni. Nie oszukujmy się. W dzisiejszych czasach, w branżach komercyjnych nie można istnieć bez dwóch rzecz –  marketingu w internecie oraz talentu.   O marketingu nie będę pisał, bo to temat rzeka i odeślę Was do Expand Onlnie. Znają się i pomagają takim firmom jak moja nie zginąć pod naciskiem stale rosnących wymagań Google czy FB. Poza tym naprawdę można się z nimi dogadać 😉  Skupimy się co nie co na drugim zagadnieniu jakim jest talent. Talent jak wszystko trzeba rozwijać i trzeba to robić we właściwy sposób. Jednym z najlepszych metod rozwoju są udziały w warsztatach. W moim przypadku są to warsztaty fotografii ślubnej, w których staram się uczestniczyć regularnie co sezon.

Po co i na co to komu, przecież każdy zrobi piękne zdjęcia pięknej pani młodej w pięknej sukni z księciem na rumaku u boku… Nie każdy z nas to „księżniczka z pałacem” a za to każdy z nas jest wyjątkowy. Po to właśnie dobry fotograf ślubny korzysta z warsztatów. By nauczyć się robić coś ponad czasowego z czegoś zwykłego. By wydobyć piękno z relacji dwojga ludzi i uwiecznić je na zdjęciach.  Dlatego, dobre zdjęcia będą zawsze dobre. Nie ulegną modom, trendom i nie ugną się pod presja czasu.  W życiu jest mnóstwo pięknych chwil, które przemijają pod presją codzienności a jedną z nie wielu form na ich przywrócenie jest fotografia.

Eliana i Maciek , tak jak większość moich obecnych klientów, nie są modelami a zwykłym małżeństwem. Chcieli prawdziwej, sensualnej sesji dwojga zakochanych ludzi, a nie zwykłej pozowanej… nuuudnej i stresującej sesji poślubnej, więc zgłosili się na warsztaty z pleneru. Wiecie czego się spodziewali? Dokładnie tego co napisałem powyżej ( o! tu, patrzcie ptaszek poleciał …) a co otrzymali? Zerknijcie proszę na krótką fotorelację z warsztatów fotograf ślubnej poprowadzonych przez Adama Trzcionkę.  

Przykładowe sesje plenerowe mojego autorstwa znajdziecie pod koniec każdego wpisu, w dziale Historie Ślubne